niedziela, 15 marca 2015

Prolog

Brak komentarzy:


Mężczyzna przeciągnął się, spoglądając zamglonym wzrokiem na panoramę miasta rozciągającą się poniżej. Zaciągnął papierosa, wciągnął dym do płuc i wypuścił. To nie miało tak się skończyć.
- To miasto od początku było skazane na unicestwienie – odezwał się czyjś głos od progu. Nie odwrócił się, wiedział że tu przyjdzie. Poczuł jednak odrazę zmieszaną ze strachem. Co się teraz wydarzy? Wiedział.
- Musimy likwidować całe miasto?
- Tak – odparł krótko, lecz donośnie. – Gdzie jest wirus?
- W walizce, na stole – kiwnął głową na blat obok okna wylatującego na zachód.
Mężczyzna w trybie natychmiastowym zjawił się przed mahoniowym biurkiem. Chwycił aktówkę i ostatni raz spojrzał na starca. Gdzieś tam, w głębi duszy, poczuł skruchę, żal, smutek. Szybko jednak zdusił to uczucie, kierując swe kroki do drzwi. Rzucił jeszcze „żegnaj”, nim ciało tego drugiego spadło z dwudziestego piętra, Prost na betonowy chodnik.


Krótko później, ten sam mężczyzna stał przed ósemką swoich podopiecznych, spoglądając na każdego uważnie. Byli oddanymi „dziećmi”, wiernymi sługami, wykonawcami jego woli. Nie chciał się z nimi rozstawać, ale wiedział że aby plan się powiódł, musieli wyruszyć w świat.
- Czy jesteście gotowi oddać się mojej sprawie?
- Tak – odpowiedzieli równo. Innej odpowiedzi nie brał pod uwagę.
- Zgoda. Za mną jest aktówka, w niej znajdziecie próbki dla każdego z was. Przyjmijcie je i ruszajcie w świat. Wiecie co macie robić – zrobił przerwę, spoglądając w oczy każdemu – i przewiduje, że dopilnujecie by zostało to wykonane.
Żaden z nich nie potwierdził, ani nie zaprzeczył. Stali spokojnie, wpatrując się w swego „pana” i czekając na dalszą część. Nie nastąpiła. Mężczyzna kiwnął tylko głową, wydając w ten sposób bezgłośny rozkaz.
Zaczęli się zbierać.
- Ty nie – odparł krótko, zatrzymując ostatniego z chłopaków. Reszta zdążyła już zażyć specyfik i wyjść z pomieszczenia. – Dla Ciebie mam specjalną dawkę, synu. Jesteś moim pierworodnym, masz większe przywileje… - położył dłoń na jego klatce, skupiając się. Chłopakowi zapłonęły oczy, potem upadł na ziemie..